To był on. Te jego piękne oczy. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem i rumieńcem na całe poliki.
- Cześć, mogę się dosiąść? - Zapytał ochrypłym, ciepłym głosem.
- Yyy, nooo, tak, czemu nie. - Uśmiechnęłam się.
- Przepraszam że przeszkadzam w czytaniu, sam nie lubię gdy mi ktoś przeszkadza. - Uśmiechnął się.
Czyżby mówił o wczorajszej chwili gdy patrzyłam na niego a on musiał przerwać czytanie by spojrzeć na mnie? Tak możliwe że mówił o tym.
- Przepraszam za wczoraj. - zachichotałam.
- Nic się nie stało, co czytasz? - zaciekawiony podniósł moją książkę.
- Nie wierzę. Sparks! - dodał.
- Też go lubisz? - spytałam.
- To mój ulubiony pisarz, jest najlepszy w tym co robi.
- Tak to prawda.. - Nie wiedziałam co mam mówić, byłam nim tak za fascynowana.
Zadzwonił mi telefon. Kto mi przeszkadza w takiej pięknej chwili! A na ekranie zobaczyłam ' Mama'.
- Przepraszam, muszę odebrać. - Wstałam od stolika i się oddaliłam.
- Co chcesz... - odebrałam.
- Możesz przyjechać do szpitala? Santa Maria? - zapytała.
- Co się stało?! - spytałam przerażona...
- Twój dziadek jest w ciężkim stanie, proszę przyjedź. - Powiedziała, jakby nic się nie stało.
Cholera jasna, akurat w takiej chwili. Szybko wzięłam swoją kurtkę i powiedziałam krótkie 'Cześć' chłopakowi o pięknych oczach. Na co odpowiedział tym samym, smutnym 'cześć'.
Wybiegłam szybko i wsiadłam do samochodu. Szybko jadąc do szpitala. Kocham swojego dziadka. Tylko on jest dla mnie ważny. Nawet z rodzicielką nie mam takich kontaktów jak z dziadkiem. Gdy tylko podjechałam szybko pobiegłam w stronę recepcji pytając gdzie leży Pan Clark. Tłumacząc że to mój dziadek. Pani zaprowadziła mnie pod salę, a siedziała tam moja mama, czytając gazetę.
- Jestem! - krzyknęłam.
- O to dobrze, nawet nie wiesz co piszą w tej gazecie, niedługo mają wybudować nowe biuro. - powiedziała.
- Mamo czy Ty słyszysz sama siebie? Mój dziadek jest teraz w ciężkim stanie, a Ty mówisz mi o jakimś biurze? Czy Ty się dobrze czujesz?! - uniosłam się.
- Oj przestań tak przeżywać, starym osobą się tak dzieje i nic na to nie poradzimy.
- A co mu właściwie jest? - zapytałam z troską.
- Serce się mu zatrzymało.
- O matko! - zaczęłam płakać.
- Nie płacz, każdy kiedyś umrze.
- No Ty jesteś nienormalna! Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Proszę jedz już, ja zostaje!
- Masz iść jutro do szkoły. Nie chce otrzymywać telefonów.
- To zadzwoń i powiedz że do końca tygodnia nie pójdę, będę siedzieć tu, z dziadkiem. - parsknęłam.
- Jak chcesz, to Ty później się nie dostaniesz na dobre studia! za opuszczanie lekcji! Ja w twoim wieku..
- Skończ i jedź już!
Gdy pojechała siedziałam Cały czas pod salą, pytając każdego przechodzącego lekarza czy mój dziadek wyzdrowieje, mówili że najprawdopodobniej tak. Ale do soboty będzie tu leżał. Jest czwartek. To tylko jeden dzień szkoły.
Wytrzymam, muszę z nim zostać, będę jeździć do domu tylko coś zjeść i umyć się. Musze przy nim być.
Zasnęłam. Koło 1 w nocy szturchnął mnie lekarz mówiąc żebym pojechała odpocząć do domu. Podziękowałam lecz pokiwałam przecząco głową. Zostaje tu.
- Jak się czuje? Mogę go zobaczyć? - spytałam
- Czuje się lepiej, wyzdrowieje Panienko. Może Panienka wejść na chwilę, ale nie na długo.
Gdy weszłam na salę od razu podbiegłam do dziadka. Złapałam go za rękę i zaczęłam płakać.
On nie może umrzeć, jako jedyny mnie wpiera i jest przy mnie gdy tego potrzebuje. Łzy ciekły mi po polikach. Po chwili wyproszono mnie z sali. Usiadłam i zapadłam w sen ponownie. Obudziłam się na drugim łóżku koło mojego dziadka. Zdziwiona że w ogóle mnie tu wprowadzono, ale pewnie nie chcieli i bym spała na holu. Spojrzałam na zegarek i było już po 15. Weszły pielęgniarki z obiadem. Właśnie załapałam że mój dziadek otworzył oczy. Podeszłam powoli i się przywitałam. Spytałam jak się czuje. Kazał mi jechać do domu i wrócić za 3 godziny, żebym odpoczęła, wymyła się i zjadła normalny posiłek no i ugotowała mu jakąś zupę. Tak więc zrobiłam jak chciał. Gdy podjechałam swoim autem pod dom właśnie moja rodzicielka wracała z zakupów, tak mi się wydaje.
- I jak się czuje? - zapytała obojętnie.
- Lepiej, obudził się, kazał przyjechać mi odpocząć i mu coś ugotować. - uśmiechnęłam się wchodząc do domu.
- No tak, jeszcze mu gotuj.
- Znów zaczynasz? - Nie cierpię z nią rozmawiać, jest taka nieznośna, niedługo wreszcie akademik. Studia. Lecz zaoczne, muszę zacząć pracować.
- Idę pracować, miłego dnia. - posłała mu sztuczny uśmiech.
Pobiegłam na górę aby wziąć szybki prysznic i przebrać się. Nałożyłam lekki makijaż. Zeszłam na dół biorąc się za zupę, pomidorową. Po 20 minutach byla już zrobiona, nałożyłam sobie trochę, zjadłam i spakowałam do słoika dla dziadka. Wzięłam ze sobą wszystko co potrzebne na jutro i ruszyłam w stronę samochodu. Moje przyjaciółki wracały ze szkoły.
- Nicole! - Zawołała Amber
- Co się stało? Czemu nie było cię w szkole? - powiedziała Van.
- Mój dziadek jest w szpitalu, muszę już jechać, odezwę się do was gdy będę w domu. - pożegnałam je.
Zatrzymała mnie Kate.
- Byłyśmy w Starbucksie, był ten chłopak co ostatnio, pytał o Ciebie.
- Ah, mam nadzieje że mu nic o mnie nie powiedziałyście? - powiedziałam obojętnie.
- Nie. Ale pytał kiedy ponownie Cie spotka, lecz też nie udzieliłyśmy odpowiedzi. - wzruszyła ramionami.
Kiwnęłam głową i wsiadłam do samochodu. Jadąc w ciszy myślałam o nieznajomym chłopaku. Nadal nie wiem nawet jak się nazywa. Ale.. Pytał o mnie, nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę musiałam go zainteresować, nie obchodziły go moje piękne przyjaciółki tylko ja. To naprawdę coś nowego...
Rozdziały będą się pojawiać do 3 dni, jeżeli dam radę dodam szybciej, jeżeli nie, mogę się spóźnić. Jeżeli w ogóle ktoś to czyta, niech skomentuje... :)
super, oby tak dalej, pozdrawiam;-)
OdpowiedzUsuńStaraj sie zamieniac slowo "rodzicielka" bo czesto powtarzane sztucznie brzmi. Tak to fajne :)
OdpowiedzUsuń